Obudziłam się w zupełnie obcym mi miejscu. Przetarłam
zaspane oczy i ponownie rozejrzałam się dookoła. No tak, dom Loli i Paula. Jak
mogłam zapomnieć ? Sięgnęłam po moja torbę leżącą na podłodze i wyciągnęłam z
niej telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Była 1108 – pięknie !
Zaczęłam delikatnie szturchać Lolę aby ja obudzić. Dziewczyna drgnęła i
podniosła się szybko do pionu.
- Co jest ? – wybełkotała.
- Już późno, a ja nie mogę po raz kolejny ominąć zajęć. – założyłam torbę na ramię.
- W porządku. – ruszyła w kierunku przed pokoju i otworzyła mi drzwi.
- Pa. – rzuciłam i pośpiesznym krokiem udał się ku bramie wyjściowej.
Weszłam na swoje podwórko i podchodząc do drzwi zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy, których za żadne skarby nie mogłam znaleźć.
- Nie, nie, nie.. – klękłam na ziemi i wyrzuciłam wszystko co znajdowało się w wnętrzu torby. Miałam tak totalny syf. Mnóstwo niepotrzebnych papierów, paragonów, notatki z zajęć, a także dokumenty, kometki, komórka, ale po kluczach nie było śladu. Oparłam się plecami o chłodne drzwi i zaczęłam w nie walić tyłem głosy. Na co ja liczyłam ? Może, że ktoś przyjdzie i mi otworzy ? Wariactwo. Zaczęłam się zastanawiać gdzie ja mogłam je podziać, jedyne co mi przyszło do głowy to oczywiście dom Loli, ale zanim byśmy je znalazły minęły by godziny, a ja na zajęciach muszę być za raz ! Schowałam twarz w dłoniach w celu powstrzymania łez, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam myśleć racjonalnie, przez moment.
- Dzień dobry. – usłyszałam delikatny głos.
Natychmiast podniosłam się z ziemi i spojrzałam w kierunku furtki. Przymrużyłam oczy by zobaczyć postać stojąca za nią. Szybko zgarnęłam wszystkie rzeczy, które poprzednio wywaliłam z torby i włożyłam je do niej z powrotem. Podeszłam do furtki i otworzyłam ją.
- Cześć Justin. – powiedziałam niechętnie. Miałam teraz na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż tłumaczenie się czemu nie było mnie wczoraj w domu.
- Mam coś co chyba należy do ciebie. – uśmiechnął się. Aww.. ten jego uśmiech. Powalał mnie. Sprawiał, że nogi robiły mi się jak z waty, serce zaczęło szybciej bić, a uczucie gorąca ogarniało moje sparaliżowane ciało.
- Tak ? Co takiego ? – położyłam ręce na biodrach, co on mógł mieć mojego, hm ?
- Na początek chodź do mieszkania. – chwycił moją dłoń i ciągnął w kierunku drzwi. Jego dłoń była tak ciepła i przyjemna w dotyku, ale za raz, jak do mieszkania, skoro nie mam kluczy ?
- Justin, ale.. – miałam mu właśnie to powiedzieć, ale coś zaparło mi dech. Co takiego ? Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze, moje klucze i gdyby nigdy nic otworzył drzwi. – Jak ty to.. Skąd je masz ?
- Wczoraj kiedy przyszedłem do ciebie pod wieczór znalazłem je pod furtką. Pomyślałem, że zgubiłaś, albo specjalnie je zostawiłaś. – uniósł zmysłowo brwi.
- Bardzo zabawne. – przewróciłam oczami. – Mógłbyś mnie zawieść na zajęcia, proszę.
Justin skinął twierdząco głową, a ja momentalnie pobiegłam do swojej sypialni po świeże ubrania, a następnie udała się do łazienki by wziąć prysznic. Wszystko robiłam najszybciej jak umiałam, zostało mi niecałe 20 minut.
- Co jest ? – wybełkotała.
- Już późno, a ja nie mogę po raz kolejny ominąć zajęć. – założyłam torbę na ramię.
- W porządku. – ruszyła w kierunku przed pokoju i otworzyła mi drzwi.
- Pa. – rzuciłam i pośpiesznym krokiem udał się ku bramie wyjściowej.
Weszłam na swoje podwórko i podchodząc do drzwi zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy, których za żadne skarby nie mogłam znaleźć.
- Nie, nie, nie.. – klękłam na ziemi i wyrzuciłam wszystko co znajdowało się w wnętrzu torby. Miałam tak totalny syf. Mnóstwo niepotrzebnych papierów, paragonów, notatki z zajęć, a także dokumenty, kometki, komórka, ale po kluczach nie było śladu. Oparłam się plecami o chłodne drzwi i zaczęłam w nie walić tyłem głosy. Na co ja liczyłam ? Może, że ktoś przyjdzie i mi otworzy ? Wariactwo. Zaczęłam się zastanawiać gdzie ja mogłam je podziać, jedyne co mi przyszło do głowy to oczywiście dom Loli, ale zanim byśmy je znalazły minęły by godziny, a ja na zajęciach muszę być za raz ! Schowałam twarz w dłoniach w celu powstrzymania łez, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam myśleć racjonalnie, przez moment.
- Dzień dobry. – usłyszałam delikatny głos.
Natychmiast podniosłam się z ziemi i spojrzałam w kierunku furtki. Przymrużyłam oczy by zobaczyć postać stojąca za nią. Szybko zgarnęłam wszystkie rzeczy, które poprzednio wywaliłam z torby i włożyłam je do niej z powrotem. Podeszłam do furtki i otworzyłam ją.
- Cześć Justin. – powiedziałam niechętnie. Miałam teraz na głowie o wiele ważniejsze sprawy niż tłumaczenie się czemu nie było mnie wczoraj w domu.
- Mam coś co chyba należy do ciebie. – uśmiechnął się. Aww.. ten jego uśmiech. Powalał mnie. Sprawiał, że nogi robiły mi się jak z waty, serce zaczęło szybciej bić, a uczucie gorąca ogarniało moje sparaliżowane ciało.
- Tak ? Co takiego ? – położyłam ręce na biodrach, co on mógł mieć mojego, hm ?
- Na początek chodź do mieszkania. – chwycił moją dłoń i ciągnął w kierunku drzwi. Jego dłoń była tak ciepła i przyjemna w dotyku, ale za raz, jak do mieszkania, skoro nie mam kluczy ?
- Justin, ale.. – miałam mu właśnie to powiedzieć, ale coś zaparło mi dech. Co takiego ? Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze, moje klucze i gdyby nigdy nic otworzył drzwi. – Jak ty to.. Skąd je masz ?
- Wczoraj kiedy przyszedłem do ciebie pod wieczór znalazłem je pod furtką. Pomyślałem, że zgubiłaś, albo specjalnie je zostawiłaś. – uniósł zmysłowo brwi.
- Bardzo zabawne. – przewróciłam oczami. – Mógłbyś mnie zawieść na zajęcia, proszę.
Justin skinął twierdząco głową, a ja momentalnie pobiegłam do swojej sypialni po świeże ubrania, a następnie udała się do łazienki by wziąć prysznic. Wszystko robiłam najszybciej jak umiałam, zostało mi niecałe 20 minut.
~ POV Justin ~
Daphne w ekspresowym czasie naszykowała się do szkoły po
czym zbiegła na dół do kuchni. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła jogurt pitny.
- Jedziemy ? – zapytała stojąc już w pełni gotowa.
- Nie jesz śniadania ? – co prawda miała mało czasu, ale śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Mogłaby chodźmy małą miskę zupy mlecznej.
- Nie Justin, na zajęciach wypiję jogurt, a teraz proszę, chodź ! – wskazała na drzwi wyjściowe. Oboje wyszliśmy z mieszkania. – Oddasz mi klucze ? – wyciągnęła po nie rękę.
- Czy ja wiem, może będę chciał tu jeszcze zajrzeć. – włożyłem odpowiedni klucz do zamka po czym przekręciłem go.
- Zaglądaj kiedy tylko chcesz, ale pukaj, a nie otwieraj drzwi moimi kluczami. – samodzielnie wyciągnęła klucz z zamka i włożyła go do swojej torebki.
Jechaliśmy w niezręcznej ciszy. Słychać było tylko jak
Daphne głośno przełyka ślinę. Denerwowała się ? Spojrzałem na nią ukradkiem.
Zaczesała kosmyk włosów za ucho po czym rozchyliła usta by coś powiedzieć, ale
przed tym wzięła głęboki wdech. - Jedziemy ? – zapytała stojąc już w pełni gotowa.
- Nie jesz śniadania ? – co prawda miała mało czasu, ale śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Mogłaby chodźmy małą miskę zupy mlecznej.
- Nie Justin, na zajęciach wypiję jogurt, a teraz proszę, chodź ! – wskazała na drzwi wyjściowe. Oboje wyszliśmy z mieszkania. – Oddasz mi klucze ? – wyciągnęła po nie rękę.
- Czy ja wiem, może będę chciał tu jeszcze zajrzeć. – włożyłem odpowiedni klucz do zamka po czym przekręciłem go.
- Zaglądaj kiedy tylko chcesz, ale pukaj, a nie otwieraj drzwi moimi kluczami. – samodzielnie wyciągnęła klucz z zamka i włożyła go do swojej torebki.
- Przepraszam, że cie wczoraj wystawiłam. – zacisnęła wargi.
- W porządku. – uśmiechnąłem się blado. Nie, nie było w porządku. Martwiłem się. W prawdzie wiedziałem gdzie jest, ale to nie zmienia faktu, że i tak się martwiłem.
- Zachowała się jak szmata. – westchnęła cicho.
Gdy tylko dotarło do mnie to co właśnie powiedziała zahamowałem samochód na pierwszej lepszej zatoczce.
- Nigdy, powtarzam nigdy, nie wolno ci tak mówić. – położyłem dłoń na zagłówku fotela, w którym siedziała Daphne.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym przewróciła oczami. – Niczego o mnie nie wiesz.
- Ah tak ? Wiem, wiem więcej niż ci się wydaje słodziutka. – odwróciłem się od niej i ponownie wjechałem na drogę. W końcu chciała się dostać na zajęcia, tak ?
- Co to miało znaczyć ? Znamy się ile, dwa tygodnie ? To za mało, żebyś mógł cokolwiek o mnie wiedzieć. – niemalże wykrzyczała.
Wzruszyłem jedynie ramionami, gdyż podjechaliśmy właśnie pod akademik.
- A i jeszcze jedno.. – dodała zanim wysiadła. – Zostaję na uczelni do późna. Chcę nadrobić ten temat i pouczyć się, niedługo egzaminy, ale zrobię to sama. – trzasnęła drzwiami i ruszyła w kierunku dużego budynku.
Skąd ta huśtawka nastroju, co ? Co ja jej zrobiłem ?
______________________________________________
Wow, jednak udało mi się napisać rozdział jeszcze w sierpniu i to szybciej niż sądziłam xx Przepraszam za błędy – pisany na telefonie.
Ps. Zachowanie Justina, owszem, może wydawać się dziwne, ale zrozumcie on ma ten swój ‘sekrecik’. Teraz więcej zdradzić nie mogę..
boski :D chce następny :D
OdpowiedzUsuńaWWW!! boski!!! kolejny!!! tylko szybciej prosimy <3
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuń