Umówiłem się z Daphne na wieczór. Miała mnie podszkolić z
prawa. Tak, wiem zabawnie to może wyglądać, ale chciałem jej pomóc w
nadrobieniu tego jednego tematu.
Wyszedłem z jej mieszkanie trochę po 13. Jak to Daphne musiała zaproponować herbatkę, nie jedną, ciasto i zagadywać na setki najróżniejszych tematów. Miała tak zawsze, znaczy odkąd ją znam. Rozgadana dziewczyna jakich mało. Podobała mi się jej śmiałość, z resztą nie tylko to. Była wprost idealna. Te jej duże oczy w odcieniu morskich fal, włosy przypominające łany zboża, perlista cera i uśmiech, którego mogłaby zazdrościć jej każda modelka. Była wyjątkową osobą, ale to tylko początek pięknej przyjaźni, TYLKO przyjaźni.
Wyszedłem z jej mieszkanie trochę po 13. Jak to Daphne musiała zaproponować herbatkę, nie jedną, ciasto i zagadywać na setki najróżniejszych tematów. Miała tak zawsze, znaczy odkąd ją znam. Rozgadana dziewczyna jakich mało. Podobała mi się jej śmiałość, z resztą nie tylko to. Była wprost idealna. Te jej duże oczy w odcieniu morskich fal, włosy przypominające łany zboża, perlista cera i uśmiech, którego mogłaby zazdrościć jej każda modelka. Była wyjątkową osobą, ale to tylko początek pięknej przyjaźni, TYLKO przyjaźni.
~ POV Daphne ~
Pożegnałam Justina przyjacielskim uściskiem i zamknęłam za
nim drzwi. Podbiegła do okna w kuchni, by móc zobaczyć jak opuszcza moje
podwórko. Wtedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z terby i spojrzałam na
wyświetlacz. Lola, moja sąsiadka.
- Yeah ? –zachichotałam do telefonu.
- Cześć Daphne, nie przeszkadzam ? – jak to Lola, zawsze uprzejma do bólu.
- Skądże, nigdy. – usiadłam na blacie stołu w kuchni.
- Paul wyjechał na parę dni, więc zostałam sama. Może miałabyś ochotę mnie odwiedzić, skoro nie masz zajęć ? – jej propozycja była kusząca. Mimo, że Lola i Paul mieszkają za płotem rzadko się spotykamy. Zazwyczaj to tylko drobne ‘Cześć’ wymamrotane przez płot.
- Z miłą chęcią. – uśmiechnęłam się do komórki.
- To czekam. Pa. – rozłączyła się.
Wyszłam z kuchni i skierowała się w stronę łazienki. Przed lustrem poprawiłam tylko zmyty wcześniej makijaż, po czym znów wróciłam do kuchni. Ukroiłam kawałek ciasta i owinęłam je w papier do pieczenia. Chciałam być uprzejma, a to niezbyt grzecznie przyjść tak z pustymi rękoma. Nie mogę powiedzieć nawet, że Lola to moja koleżanka. Mieszkam tu od niedawna, a ona od trzech lat, z mężem Paulem. Wcześnie wyszła za mąż bo mając zaledwie 20 lat, teraz ma 23, a Paul jest o rok starszy. Nie wyobrażam sobie siebie teraz właśnie wychodzącej za mąż. Chcę się bawić i nacieszyć życiem. Wszyscy pewnie pomyślą, że skoro studiuję prawo to jestem jakąś sztywni arą, ale nie. Lubię się zabawić.
Zapukałam do drzwi mieszkania Loli, a ta gdy tylko otworzyła rzuciła mi się na szyję.
- Wchodź ! – krzyknęła.
- Nie jestem za wcześnie ? – uśmiechnęłam się przechodząc przez próg.
- Nie jest… - spojrzała na zegarem, który miała na ręce – Jest 14 50 jesteś idealnie. – zamknęła za mną drzwi.
Usiadłyśmy obie na kanapie i Lola włączyła program muzyczny.
- Więc… - zaczerpnęła łyk kawy – Zauważyła, że zaprzyjaźniłaś się z nowym sąsiadem.
- Justinem, tak. – uśmiechnęłam się delikatnie, żeby nie pokazywać publicznie jaką frajdę mi to sprawia.
- Niezłe z niego ciacho. – zachichotała Lola i usiadła skrzyżnie naprzeciwko mnie. Zachowywała się jak nastolatka, to w niej najbardziej lubiłam.
Odwzajemniłam szczery chichot odgarniając włosy z twarzy.
- Jest… - zatrzymałam się na chwilkę. Brakowało mi słów, żeby go opisać. – Jest wyjątkowy. – ‘wyjątkowy’ to i tak za słabe określenie.
- Czyżby ktoś się tu zauroczył ?. – uniosła rytmicznie jedną brew.
- Nie ! – odepchnęłam ją od siebie z uśmiecham na twarzy. – Jest przystojny i ma złote serce, jest inny niż ci, których znałam dotychczas, ale… ale nie mogę zapomnieć o Liamie. – Co ja gadam ? Liam dla mnie nie istniał ! Nie umiem kłamać.
Zakończyłyśmy rozdział „Justin” i zaczęłyśmy kolejne setki tematów. W późniejszych godzinach Lola wyciągnęła czerwone wino i włączyła jakąś komedię. Świetnie się bawiłam, naprawdę. Nasze śmiechy chyba było słychać na całym Madison Squer. Przeprosiłam ją na sekundkę i wyszłam się odświeżyć. Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie w łazience i zaczęłam poprawiać włosy. Nagle w lustrze zobaczyłam odbijający się zegar, który wskazywał godzinę 23 40.
- Justin ! – krzyknęłam do swojego odbicia i wybiegłam z łazienki.
Podbiegłam do swojej torebki i wyciągnęłam z niej telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
6 połączeń nieodebranych : Roxy
2 połączenia nieodebrane : Justin
- Co jest ? – zdziwiła się Lola.
- Byłam umówiona z… to już nie istotne. – wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i zajęłam miejsce obok Loli.
- Yeah ? –zachichotałam do telefonu.
- Cześć Daphne, nie przeszkadzam ? – jak to Lola, zawsze uprzejma do bólu.
- Skądże, nigdy. – usiadłam na blacie stołu w kuchni.
- Paul wyjechał na parę dni, więc zostałam sama. Może miałabyś ochotę mnie odwiedzić, skoro nie masz zajęć ? – jej propozycja była kusząca. Mimo, że Lola i Paul mieszkają za płotem rzadko się spotykamy. Zazwyczaj to tylko drobne ‘Cześć’ wymamrotane przez płot.
- Z miłą chęcią. – uśmiechnęłam się do komórki.
- To czekam. Pa. – rozłączyła się.
Wyszłam z kuchni i skierowała się w stronę łazienki. Przed lustrem poprawiłam tylko zmyty wcześniej makijaż, po czym znów wróciłam do kuchni. Ukroiłam kawałek ciasta i owinęłam je w papier do pieczenia. Chciałam być uprzejma, a to niezbyt grzecznie przyjść tak z pustymi rękoma. Nie mogę powiedzieć nawet, że Lola to moja koleżanka. Mieszkam tu od niedawna, a ona od trzech lat, z mężem Paulem. Wcześnie wyszła za mąż bo mając zaledwie 20 lat, teraz ma 23, a Paul jest o rok starszy. Nie wyobrażam sobie siebie teraz właśnie wychodzącej za mąż. Chcę się bawić i nacieszyć życiem. Wszyscy pewnie pomyślą, że skoro studiuję prawo to jestem jakąś sztywni arą, ale nie. Lubię się zabawić.
Zapukałam do drzwi mieszkania Loli, a ta gdy tylko otworzyła rzuciła mi się na szyję.
- Wchodź ! – krzyknęła.
- Nie jestem za wcześnie ? – uśmiechnęłam się przechodząc przez próg.
- Nie jest… - spojrzała na zegarem, który miała na ręce – Jest 14 50 jesteś idealnie. – zamknęła za mną drzwi.
Usiadłyśmy obie na kanapie i Lola włączyła program muzyczny.
- Więc… - zaczerpnęła łyk kawy – Zauważyła, że zaprzyjaźniłaś się z nowym sąsiadem.
- Justinem, tak. – uśmiechnęłam się delikatnie, żeby nie pokazywać publicznie jaką frajdę mi to sprawia.
- Niezłe z niego ciacho. – zachichotała Lola i usiadła skrzyżnie naprzeciwko mnie. Zachowywała się jak nastolatka, to w niej najbardziej lubiłam.
Odwzajemniłam szczery chichot odgarniając włosy z twarzy.
- Jest… - zatrzymałam się na chwilkę. Brakowało mi słów, żeby go opisać. – Jest wyjątkowy. – ‘wyjątkowy’ to i tak za słabe określenie.
- Czyżby ktoś się tu zauroczył ?. – uniosła rytmicznie jedną brew.
- Nie ! – odepchnęłam ją od siebie z uśmiecham na twarzy. – Jest przystojny i ma złote serce, jest inny niż ci, których znałam dotychczas, ale… ale nie mogę zapomnieć o Liamie. – Co ja gadam ? Liam dla mnie nie istniał ! Nie umiem kłamać.
Zakończyłyśmy rozdział „Justin” i zaczęłyśmy kolejne setki tematów. W późniejszych godzinach Lola wyciągnęła czerwone wino i włączyła jakąś komedię. Świetnie się bawiłam, naprawdę. Nasze śmiechy chyba było słychać na całym Madison Squer. Przeprosiłam ją na sekundkę i wyszłam się odświeżyć. Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie w łazience i zaczęłam poprawiać włosy. Nagle w lustrze zobaczyłam odbijający się zegar, który wskazywał godzinę 23 40.
- Justin ! – krzyknęłam do swojego odbicia i wybiegłam z łazienki.
Podbiegłam do swojej torebki i wyciągnęłam z niej telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
6 połączeń nieodebranych : Roxy
2 połączenia nieodebrane : Justin
- Co jest ? – zdziwiła się Lola.
- Byłam umówiona z… to już nie istotne. – wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i zajęłam miejsce obok Loli.