Wstałam wcześnie rano i zaczęłam szykować się do szkoły. Co
prawda zajęcia zaczynają się o 1200, wolałam wstać wcześniej i się
ponudzić niż w najlepszym wypadku zaspać.
Wyszłam przed dom, żeby podlać kwiatki. Nie zgadniecie kto stał przed bramą ? To był nie kto inny niż Justin.
Jego obecność była miła, ale i krępująca. Pojawiał się każdego dnia, może wynajęli go moi rodzice ? Może to swojego rodzaju detektyw ? Niee …
Wyszłam przed dom, żeby podlać kwiatki. Nie zgadniecie kto stał przed bramą ? To był nie kto inny niż Justin.
Jego obecność była miła, ale i krępująca. Pojawiał się każdego dnia, może wynajęli go moi rodzice ? Może to swojego rodzaju detektyw ? Niee …
Posłałam mu szczery uśmiech i wróciłam do wcześniej rozpoczętego zajęcia. Chłopak stał jak wryty przed bramą i śledził każdy mój ruch. Możesz przestać ? Nie wiedziałam co mam myśleć o jego zachowaniu. Przestałam zwracać na niego uwagę. Podeszłam do wielkiej beczki z wodą, która stała na tyłach domu by nabrać wody do konewki. Beczka stała na płytkach, które były całe mokre. Starałam się uważać na każdy swój ruch żeby się nie poślizgnąć. Nachyliłam się by zanurzyłam konewkę w wodzie. W tym samym momencie drewniana beczka ślizgnęła się na mokrych płytkach i przewróciłam w moją stronę popychając mnie przy tym. Dosłownie kilka centymetrów nad ziemią, gdy już czułam, że zaraz upadnę tyłem na ziemię poczułam na swoich plecach czyjś dotyk. Był to chwyt bardzo delikatny, ale i skuteczny. W ostatniej chwili ocalił mnie przed walnięciem w płytki. Przestraszona otworzyła oczy i spojrzałam przed siebie. Moim oczom ukazała się turlająca się beczka już bez wody. Woda, była na mnie. Byłam przemoczona do suchej nitki. Podniosłam głowę i nad sobą zobaczyłam profil Justina. Chłopak objął mnie mocniej i pomógł wstać. Przeprowadził na trawę bym się ponownie nie poślizgnęła. Przy takiej ofermie jak ja wszystko jest możliwe.
- Nic ci nie jest ? – zapytał Justin z troską w głosie.
Chwyciłam w dłonie swoja mokrą koszulkę i zaczęłam ją wykręcać, by pozbyć się choć odrobiny zimnej wody.
- Nie. – zadrżałam. Chłodny wiatr otulił moje ciało, a ponieważ byłam cała mokra odczułam zimno.
Justin objął mnie w talii i doprowadził do drzwi do mieszkania. Gdy szłam chlupało mi pod nogami. Momentalnie zamoczyłam chyba całe mieszkanie, każdą podłogę i dywan. Czeka mnie sprzątanie. Usiadłam na kanapie w salonie, a Justin zniknął za drzwiami mojej sypialni.
~ POV Justin ~
Otworzyłem dużą szafę i zacząłem w niej grzebać. Wiem, to
nie grzeczne, ale musiałem wybrać suche
ubrania dla Daphne. Na górnej półce znalazłem świeżą koszulkę, a zaraz obok
leżało kilka par jeansów. Wybrałem ciemne, te, które najbardziej pasowały do
białej koszulki. Z szuflady w komodzie wyciągnąłem czystą bieliznę. Źle się
czułem grzebiąc jej w rzeczach. Zgarnąłem naszykowane przeze mnie ciuchy na
przed ramię i opuściłem sypialnie, udałem się do salonu. Na kanapie siedziała
przemoczona i zmarznięta Daphne. Gdy tylko zobaczyła, że się zbliżam ze świeżą
odzieżą uśmiechnęła się pokazują rząd swoich białych ząbków. Położyłem stertę
ubrać na jej kolanach i odsunąłem się o krok do tyłu. Dziewczyna bez absolutnie
jakiegokolwiek wahania osiągnęłam z siebie przemoczoną koszulkę nie odrywając
przy tym ze mnie wzroku. O co jej chodzi
?
- Zamknij oczy. – zachichotała.
Wysłuchałem jej prośby i zasłoniłem oczy dłońmi. Słyszałem jedynie drobne szmery, dźwięk odsuwanego i zsuwanego rozporka.
- Otwórz. – poczułem jak Daphne delikatnie gładzi mój policzek.
Stałe przede mną w białej koszulce i ciemnych jeansach z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Nie miałem pojęcia co ją tak cieszyło. Chwyciła w swoje zgrabne rączki poprzednią odzież i powoli udała się do łazienki. Usiadłem na kanapie, obok miejsca, na którym siedziała ona. Odczekałem chwilę i Daphne znów zaszczyciła mnie swoja obecnością.
- Dziękuję. – położyła swoją delikatną dłoń na moim udzie na co zadrżałem.
Ona widząc to zaśmiała się pod nosem i zabrała rękę.
- Znowu mi pomogłeś. Kto by pomyślał… - poczułem ten sarkazm w jej głosie.
- To drobiazg, nic wielkiego. – objaśniłem.
Daphne dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie bez ruchu. O co jej znów chodzi ? Powiedziałem lub zrobiłem coś nie tak ? Czemu się na mnie tak dziwnie patrzy ?
Nagle oczy dziewczyny zamknęły się na ułamek sekundy i skierowała wzrok na zegar ścienny.
- Brawo! – skarciła samą siebie i oparła głowę o kolana.
- Coś nie tak ? – zaniepokoiłem się.
Spojrzała na mnie z sarkazmem na twarzy – Widzisz to ? Jest 1235 już nawet nie mam po co iść na zajęcia. Opuszczę je pierwszy raz od początku semestru.
Zrobiła mi się jej żal, wiem jak bardzo się starała. – Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Pójdziesz jutro i wszystko nadrobisz.
- Nie nadrobię ! – wyrzuciła ręce w górę. – Jedne zajęcia to jeden przerobiony temat. Nie przerabiamy dwa razy tego samego.
- Mogę ci pomóc. – zaproponowałem.
Spojrzała na mnie z miną jakby miała za moment wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymywała.
- Ty ? Wiesz coś w ogóle na temat prawa ?
- Co nie co tak. Zawsze możesz mnie podszkolić. – uśmiechnąłem się i odgarnąłem kosmyk włosów opadających na jej czoło.
- Zamknij oczy. – zachichotała.
Wysłuchałem jej prośby i zasłoniłem oczy dłońmi. Słyszałem jedynie drobne szmery, dźwięk odsuwanego i zsuwanego rozporka.
- Otwórz. – poczułem jak Daphne delikatnie gładzi mój policzek.
Stałe przede mną w białej koszulce i ciemnych jeansach z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Nie miałem pojęcia co ją tak cieszyło. Chwyciła w swoje zgrabne rączki poprzednią odzież i powoli udała się do łazienki. Usiadłem na kanapie, obok miejsca, na którym siedziała ona. Odczekałem chwilę i Daphne znów zaszczyciła mnie swoja obecnością.
- Dziękuję. – położyła swoją delikatną dłoń na moim udzie na co zadrżałem.
Ona widząc to zaśmiała się pod nosem i zabrała rękę.
- Znowu mi pomogłeś. Kto by pomyślał… - poczułem ten sarkazm w jej głosie.
- To drobiazg, nic wielkiego. – objaśniłem.
Daphne dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie bez ruchu. O co jej znów chodzi ? Powiedziałem lub zrobiłem coś nie tak ? Czemu się na mnie tak dziwnie patrzy ?
Nagle oczy dziewczyny zamknęły się na ułamek sekundy i skierowała wzrok na zegar ścienny.
- Brawo! – skarciła samą siebie i oparła głowę o kolana.
- Coś nie tak ? – zaniepokoiłem się.
Spojrzała na mnie z sarkazmem na twarzy – Widzisz to ? Jest 1235 już nawet nie mam po co iść na zajęcia. Opuszczę je pierwszy raz od początku semestru.
Zrobiła mi się jej żal, wiem jak bardzo się starała. – Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Pójdziesz jutro i wszystko nadrobisz.
- Nie nadrobię ! – wyrzuciła ręce w górę. – Jedne zajęcia to jeden przerobiony temat. Nie przerabiamy dwa razy tego samego.
- Mogę ci pomóc. – zaproponowałem.
Spojrzała na mnie z miną jakby miała za moment wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymywała.
- Ty ? Wiesz coś w ogóle na temat prawa ?
- Co nie co tak. Zawsze możesz mnie podszkolić. – uśmiechnąłem się i odgarnąłem kosmyk włosów opadających na jej czoło.
cudowny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń