Mój dobry humor nie trwał zbyt długo. Kiedy tylko weszłam do
domu zastałam siedzącą na kanapie, a ponad to bardzo zdenerwowaną Roxy.
- Co ty tu robisz ? – teatralnie wzruszyła ramionami, musiała być strasznie zbulwersowana, bo jej zawsze różowe policzki były aż bordowe.
- Ja tu mieszkam. Może mi powiesz co ty tutaj robisz ? – założyłam ręce na piersi, a na moją twarz wszedł grymas.
- Czyżbyś zapomniała, że dałaś mi klucze ? – przechyliła lekko głowę i patrzyła na mnie jak na wroga, a nie dobrą przyjaciółkę. Zaskakiwała mnie swoją zmianą charakteru.
Odłożyłam torbę na ławę i podeszłam trochę bliżej dziewczyny – Miałaś ich używać w sytuacjach awaryjnych. – przypomniałam jej po co dostała ode mnie klucze do mieszkania.
- I to jest taka sytuacja ! – uniosła się Roxy. Wstała z kanapy i podeszła do mnie – Kim był ten facet ?
Na to pytanie parsknęłam śmiechem. Co ona sobie wyobraża ? Jestem dorosła !
- Nie muszę ci się tłumaczyć. – wyminęłam ją i podeszłam do drzwi tarasowych.
- Mówiłaś, że Liam cię zdradził, a może to ty jego ? – Roxy położyła dłonie na biodra i lekko tupała nogo w kafelki.
Już trzymałam za klamkę drzwi, ale odwróciłam się na pięcie i przeszyłam ją wzrokiem.
- Jak możesz tak mówić ?! – zdziwił mnie fakt, że ona w ogóle mogła mnie posądzać o coś takiego.
- A wtedy jak miałyśmy iść na dyskotekę ? Nie wmówisz mi, że nie byłaś z nim. – ciągle mnie o coś posądzała, robiło się to nudne.
- Owszem, byłam z nim, ale nic ci do tego. – powiedziałam zbulwersowana i ponowie odwróciłam się w stronę drzwi tarasowych. Chwyciłam kalkę i bezmyślnie wyszłam z mieszkania na zewnątrz. Usiadłam na drewnianej ławce i próbowałam się opanować głęboko oddychając.
Po chwili dosłownie dobiegła do mnie Roxy – Widzę, że wolisz towarzystwo tamtego gbura niż moje i Liama !
O nie ! Tego już było za wiele. Tym razem to przegięła.
Wstałam i stanęłam na jej poziomie by móc patrzeć jej w oczy.
- Przepraszam bardzo, ale TY jesteś moją przyjaciółką powinnaś zrozumieć, że w życiu nie zawsze jest jak w bajce. Justin to nie ‘gbur’ tylko mój przyjaciel. – zacisnęłam dłonie w pięść. Chyba nigdy nikt mnie tak nie wkurzył, nie licząc Liama oczywiście.
Roxy objęła mnie gdyby nigdy nic i przytuliła do siebie – Nie denerwuj się.
- Że słucham ?! – odepchnęłam ją od siebie. – Jak ja mam się nie denerwować w takiej sytuacji ?
- Wiesz co Daphne ? Jesteś podła, zawzięta i zaopatrzona w siebie. – Rozy skierowała się w stronę wejścia do domu po czym wyszła z niego głównym wejście. Usłyszałam głos jej silnika, samochód ruszył.
Usiadłam załamana na ławce i oparłam głowę o kolana.
- Super. – wyszeptałam do siebie.
Nie mogłam przecież wiecznie tak siedzieć. Czas leciał, nie stanął w miejscu tylko dlatego, że ja mam problem. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi tarasowe. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Alex podniosła mi ciśnienie, ale bez kawy chyba bym wybuchła. Wsypałam do kubka dwie łyżeczki czarnej i zalałam wodą. Usiałam na blacie i wyjrzałam przez okno. Próbowałam uspokoić się widokiem zachodzącego słońca. Powoli popijałam kawę i rozkoszowałam się jej smakiem. Gdy na dnie kubka zobaczyłam same fusy podeszłam do zlewu by go umyć.
Podeszłam zmęczona do kanapy i włączyłam telewizor. Jak zwykle nie trafiłam na nic ciekawego. Pechowa Daphne ! Siedziałam dość długo oglądając …. No cóż, reklamy. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Roxy ? Przerzuciłam wzrok na zegar na ścianie – 23:20. Dość późna godzina na rozmowy przez telefon, ale jednak to była Roxy, moją przyjaciółka, nie mogłam nie odebrać.
- Co tam Rox ? – udałam pełną życia i zadowoloną.
- Och Daphne, dobrze, że nie śpisz. Chciałam Cię strasznie przeprosić. – jej głos brzmiał wyjątkowo szczerze i serio.
- Za ? – chciałam żeby to powiedziała.
- Oh Daph ! Wiesz za co. Za to, ze obraziłam ciebie i tego jak mu tam …
- Justina ! – podpowiedziałam jej – Przeprosiny przyjęte.
- To świetnie. Widzimy się jutro na uczelni. – Roxy rozłączyła się, a ja w końcu się uspokoiłam.
- Co ty tu robisz ? – teatralnie wzruszyła ramionami, musiała być strasznie zbulwersowana, bo jej zawsze różowe policzki były aż bordowe.
- Ja tu mieszkam. Może mi powiesz co ty tutaj robisz ? – założyłam ręce na piersi, a na moją twarz wszedł grymas.
- Czyżbyś zapomniała, że dałaś mi klucze ? – przechyliła lekko głowę i patrzyła na mnie jak na wroga, a nie dobrą przyjaciółkę. Zaskakiwała mnie swoją zmianą charakteru.
Odłożyłam torbę na ławę i podeszłam trochę bliżej dziewczyny – Miałaś ich używać w sytuacjach awaryjnych. – przypomniałam jej po co dostała ode mnie klucze do mieszkania.
- I to jest taka sytuacja ! – uniosła się Roxy. Wstała z kanapy i podeszła do mnie – Kim był ten facet ?
Na to pytanie parsknęłam śmiechem. Co ona sobie wyobraża ? Jestem dorosła !
- Nie muszę ci się tłumaczyć. – wyminęłam ją i podeszłam do drzwi tarasowych.
- Mówiłaś, że Liam cię zdradził, a może to ty jego ? – Roxy położyła dłonie na biodra i lekko tupała nogo w kafelki.
Już trzymałam za klamkę drzwi, ale odwróciłam się na pięcie i przeszyłam ją wzrokiem.
- Jak możesz tak mówić ?! – zdziwił mnie fakt, że ona w ogóle mogła mnie posądzać o coś takiego.
- A wtedy jak miałyśmy iść na dyskotekę ? Nie wmówisz mi, że nie byłaś z nim. – ciągle mnie o coś posądzała, robiło się to nudne.
- Owszem, byłam z nim, ale nic ci do tego. – powiedziałam zbulwersowana i ponowie odwróciłam się w stronę drzwi tarasowych. Chwyciłam kalkę i bezmyślnie wyszłam z mieszkania na zewnątrz. Usiadłam na drewnianej ławce i próbowałam się opanować głęboko oddychając.
Po chwili dosłownie dobiegła do mnie Roxy – Widzę, że wolisz towarzystwo tamtego gbura niż moje i Liama !
O nie ! Tego już było za wiele. Tym razem to przegięła.
Wstałam i stanęłam na jej poziomie by móc patrzeć jej w oczy.
- Przepraszam bardzo, ale TY jesteś moją przyjaciółką powinnaś zrozumieć, że w życiu nie zawsze jest jak w bajce. Justin to nie ‘gbur’ tylko mój przyjaciel. – zacisnęłam dłonie w pięść. Chyba nigdy nikt mnie tak nie wkurzył, nie licząc Liama oczywiście.
Roxy objęła mnie gdyby nigdy nic i przytuliła do siebie – Nie denerwuj się.
- Że słucham ?! – odepchnęłam ją od siebie. – Jak ja mam się nie denerwować w takiej sytuacji ?
- Wiesz co Daphne ? Jesteś podła, zawzięta i zaopatrzona w siebie. – Rozy skierowała się w stronę wejścia do domu po czym wyszła z niego głównym wejście. Usłyszałam głos jej silnika, samochód ruszył.
Usiadłam załamana na ławce i oparłam głowę o kolana.
- Super. – wyszeptałam do siebie.
Nie mogłam przecież wiecznie tak siedzieć. Czas leciał, nie stanął w miejscu tylko dlatego, że ja mam problem. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi tarasowe. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Alex podniosła mi ciśnienie, ale bez kawy chyba bym wybuchła. Wsypałam do kubka dwie łyżeczki czarnej i zalałam wodą. Usiałam na blacie i wyjrzałam przez okno. Próbowałam uspokoić się widokiem zachodzącego słońca. Powoli popijałam kawę i rozkoszowałam się jej smakiem. Gdy na dnie kubka zobaczyłam same fusy podeszłam do zlewu by go umyć.
Podeszłam zmęczona do kanapy i włączyłam telewizor. Jak zwykle nie trafiłam na nic ciekawego. Pechowa Daphne ! Siedziałam dość długo oglądając …. No cóż, reklamy. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Roxy ? Przerzuciłam wzrok na zegar na ścianie – 23:20. Dość późna godzina na rozmowy przez telefon, ale jednak to była Roxy, moją przyjaciółka, nie mogłam nie odebrać.
- Co tam Rox ? – udałam pełną życia i zadowoloną.
- Och Daphne, dobrze, że nie śpisz. Chciałam Cię strasznie przeprosić. – jej głos brzmiał wyjątkowo szczerze i serio.
- Za ? – chciałam żeby to powiedziała.
- Oh Daph ! Wiesz za co. Za to, ze obraziłam ciebie i tego jak mu tam …
- Justina ! – podpowiedziałam jej – Przeprosiny przyjęte.
- To świetnie. Widzimy się jutro na uczelni. – Roxy rozłączyła się, a ja w końcu się uspokoiłam.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń